Historia

Ricow, Riczow, Ryczow (1329), Ryszczów (1428) – pod takimi nazwami wieś Ryczów pojawia się w najstarszych źródłach pisanych. Książę opolski Przemysław  w roku 1284 darował te ziemie klasztorowi cystersów w Mogile. Opaci pochodzenia niemieckiego – Engelbert, Teodoryk, Krystyn – sprowadzali do Ryczowa osadników z Mogiły; koloniści osadzani byli na prawie niemieckim i cieszyli się immunitetem sądowym oraz skarbowym. „Mąż wielkiej nauki i wyższych zdolności” Marcin Matyspasek, opat w latach 1474-1488, „… we wsi Ryczowie wydźwignął z fundamentów dość ładny kościół”.

Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 Ryczów znalazł się w zaborze austriackim – w Królestwie Galicji i Lodomerii z Księstwami Oswięcimskim i Zatorskim. Dekretem z roku 1782 cesarz Józef II skonfiskował  – na rzecz tzw. Funduszu religijnego – galicyjskie majątki Cystersów.  Klucz ryczowski, w zamian za inne dobra odebrane przez władze austriackie, otrzymała rodzina Dzieduszyckich. W ich rękach ziemie te pozostawały od roku 1790 do 1855, kiedy to Paulina Dzieduszycka sprzedała je Tytusowi Drohojowskiemu. Jego żona, Seweryna z Brandysów, umarła w pięć lat potem, osierocając cztery córki: Mariannę, Józefę, Halinę i Wiktorię. Uroczysty pogrzeb w asyście 22 księży odbył się w maju 1860, a na ryczowskim cmentarzu stanęła neogotycka kaplica – mauzoleum, które Tytus ufundował dla przedwcześnie zgasłej żony.

Kaplica na cmentarzu w Ryczowie.
Styl kaplicy nawiązuje do Pałacu w Ryczowie.

15 maja 1862 Tytus Drohojowski rozpocząl budowę nowego pałacu; stary drewniany dwór, zbudowany jeszcze przez Cystersów, miał wkrótce paść ofiarą pożaru (1 listopada 1865), który zniszczył go doszczętnie. Fundamenty pod nową budowlę założono w ogrodzie, na zachodnim skraju wsi. Do końca roku 1864 pałac był gotów; poświęcił go 4 stycznia 1865 ks. Jan Michalski, proboszcz ze Spytkowic. Wokól pałacu założono park krajobrazowy. Wkrótce, niedaleko, powstała także stajnia i spichlerz.

Tytus Drohojowski zmarł 8 kwietnia 1882 roku; majątek odziedziczyła jego córka  Józefa i wniosla w posagu baronowi Mieczysławowi Błażowskiemu. Uroczysty ślub odbył się  26 września 1882 w Krakowie.

Nowy dziedzic Ryczowa okazał się nałogowym hazardzistą; podróżował po kasynach Europy, wierząc w swoją szczęśliwą gwiazdę. Niestety, przegrywał coraz większe sumy. Wyprzedaż ziemi nie przyniosla ratunku, majątek popadł w długi. Nie mogąc umknąć przed wierzycielami, baron sięgnął po pistolet i zastrzelił się w swoim gabinecie. Był 29 maja 1884. W chwili śmierci baron miał 41 lat. Pozostawił owdowiałą żonę z córeczką. Syn, Mieczysław, urodził się już jako pogrobowiec. Wątłego zdrowia, nie radził sobie z prowadzeniem majątku. Zmarł młodo; jego siostra Wanda wyszla za mąż i opuściła Ryczów. Jej huczny ślub opisano w gazetach, a ryczowianie wspomniali go jeszcze długo jako wspaniałą ceremonię.

Krakowski „Czas” w dniu 22 czerwca 1910 podawał: Ślub P. Leona Bocheńskiego syna śp. Franciszka i Antoniny z Jełowickich z baronówną Wandą Błażowską, córką śp. Mieczysława i Józefy z Drohojowskich  odbył się 18 czerwca w Ryczowie, poprzedzony w przededniu rautem, wydanym przez hr. Janów Chomętowskich w Krakowie, dla obu rodzin kojarzącej pary.

W sobotę o godzinie 3 popołudniu wyruszył z Krakowa pociąg umyślny wiozący gości w liczbie 60 osób do Ryczowa, do gościnnego domu matki panny młodej, skąd po obrzędzie błogoslawieństwa, udano się pojazdami do pięknego ustrojonego kwiatami, miejscowego parafialnego kościoła. Dzieci szkolne, których serdeczny z dworem stosunek zaznaczył się był podczas urządzonej dla nich przez pannę młodą pożegnalnej majówki i festynu dla dla gospodarzy wiejskich – tworzyły wzdłuż kościoła szpaler, trzymając wieńce kwiatów. Obrzędu ślubnego, po wzruszającej przemowie, udzielił X. kanonik Juliusz Drohojowski, w asystencyi proboszcza Ryczowskiego X. Krupy, proboszcza Woźnickiego X. Grębosza i kanonika X. Lenartowicza.

Gdy orszak godowy zasiadł do gustownie przez firmę P. Michalskiej dekorowanych stołów, X.Krupa odczytał otrzymane telegraficznie błogosławieństwo Ojca św. dla młodej pary, którego zgromadzeni wysłuchali stojąc, pełni wdzięczności za ten dowód łaski papieskiej. Szereg toastów, wśród wesołego a serdecznego nastroju, przeciągnął ucztę do późnej godziny, poczem nastąpiły tańce. Goście weselni o g.1 m. 40 w nocy opuścili pałac Ryczowski powrotnym umyślnym pociągiem; młoda zaś para odjechała automobilem okrytym białymi kwiatami do Nadzowa, majątku pana młodego w Królestwie.

Wśród obecnych zauważyliśmy Panów: Waclawa i Ludwika Jełowickich, baronostwa: Julianów, Maryanów i Krzysztofów Błażowskich; p. Adolfa i Maryę z hr. Borkowskich Bocheńskich; Państwa Janów Ķańkowskich; P. Wacława, Józefę i Paulę Bocheńskich; bar. Jadwigę, Kazimierę, Edwarda i Mieczyslawa Błażowskich; Bar. Kruzensternów, Wandę z bar. Blażowskich Niezabitowską z rodziną; P. Jana Orsetti; Hr. Maryę Drohojowską; Hr. Zygmunta Jezierskiego; P. Bogdana Gałęzowskiego; PP. Janów Brandysów; Baronostwa Gustawów Lipowskich; PP. Waleryanów Kleckich; Hr. Janów Chomętowskich z rodziną; Panią z Drohojowskich Szaszkiewiczową; Hr. Leonarda Mieroszewskiegoi i p. Adama Byszewskiego – wyliczał skrupulatnie wysłannik „Czasu”.

Wanda z Błażowskich w małżeństwie przeżyła zaledwie 10 lat; zmarła w Nadzowie w roku 1920, w 36 wiośnie życia.

Baron-hazardzista trafił do Leksykonu Duchów Polskich: jest to „zjawa wysokiego jeźdźca na karym koniu: wysoki, postawny mężczyzna w sile wieku ubrany bywa w ciemne bryczesy i długi ciemny surdut…”  Katalog Zjawisk Paranormalnych. cz. 3 podaje:

Z miejscowością Ryczów wiąże się wiele przekazów dotyczących ukazywania się zjawy wysokiego jeźdźca na karym koniu. Jeździec ten, wysoki postawny mężczyzna w sile wieku ubrany bywa w ciemne bryczesy i długi ciemny surdut jest duchem byłego właściciela dóbr Ryczowskich Barona Błażowskiego herbu Korczak. Zgodnie z zachowanymi relacjami baron Błażowski pod koniec XIX wieku stracił niemal całą swoją fortunę przy grach hazardowych, gospodarka ryczowska podupadła, nie pomogła wyprzedaż części ziemi, barona nachodzili natarczywi wierzyciele. Dziedzic Ryczowski nie mogąc poradzić sobie z narastającymi problemami coraz częściej sięgał po alkohol ( według relacji służby, całymi tygodniami pił samotnie w swoim pokoju) wreszcie nie mogąc uciec przed wierzycielami strzałem z pistoletu popełnia samobójstwo w swym pokoju. Po jego śmierci pokój był przez wiele lat zamknięty (według relacji służby jeszcze ponad dziesięć lat później jeszcze można był rozpoznać na ścianach i meblach ślady krwi, gdyż nigdy ich nie usunięto), po śmierci barona, żona urodziła mu syna, lecz klątwa ciążąca nad tym rodem działała nadal, syn wdał się w ojca. Już w młodym wieku zaczął ujawniać skłonności do alkoholu i w młodym wieku zmarł bezpotomnie. Po jego śmierci majątek zlicytowano a dwór i przyległe grunty nabył generał Piasecki ( późniejszy dowódca armii Kraków). Z tamtego okresu pochodzą pierwsze relacje o pojawiającym się widmie barona. Dwór przebudowano w ten sposób, ze pokój splamiony krwią zniknął z zabudowy. Widmo przestało pojawiać się w dworze, ale za to można zobaczyć je na dawnych terenach należących do dworu. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wiele osób pracujących w biurach „samopomocy chłopskiej” widziało tą zjawę. Pomimo nastawienia władz, które bagatelizowały sprawę pojawiały się, co raz to nowe relacje. Widmo widziano, co najmniej kilkanaście razy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych a najnowsze relacje pochodzą z końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku.

12 lutego 1936 dobra ryczowskie nabył Generał Zygmunt Piasecki. Majątek był w opłakanym stanie; w pałacu mieszkała 87-letnia baronowa Błażowska wraz z damą do towarzystwa i tabunem kotów. W kontrakcie zapisano, iż nowy właściciel zapewni  jej w pałacu  „na bezpłatne i dożywotnie użytkowanie (…) mieszkanie składające się z czterech pokoji na pierwszem piętrze od strony południowo-wschodniej, dalej na parterze jedną kuchnię, spiżarkę i węglark, nadto jeden pokój gościnny na parterze pierwszy od schodów – w takim stanie w jakim te ubikacje obecnie się znajdują i jakie wierzycielka już używa”. Ponadto, ze względu na wielką ilość kotów, Generał zobowiązał się „…bezpłatnie i dożywotnio dostarczać sześć litrów mleka dziennie” oraz „1/. sześć cetnarów metrycznych żyta rocznie, pięćdziesiąt cetnarów metrycznych ziemniaków rocznie, sześć cetnarów metrycznych pszenicy rocznie, dziesięć cetnarów metrycznych słomy rocznie – z czego powyższe gatunki zboża w takiej jakości jakie produkuje się w majątku ziemskim Ryczów a to w stanie zdatnym do użytku. 2/. oddać na dożywotnie i bezpłatne użytkowanie oraz zaorać i wynawozić kazdego roku ćwierć morgi ogrodu pod jarzyny. 3/ dostarczać rocznie najwyżej do pięćdziesięciu furmanek w kierunkach do Spytkowic, Zatora, Wadowic i stacji kolejowej, dowozić i dostarczać corocznie sześć metrów kubicznych drzewa opałowego z lasu; dowozić do domu wierzycielki wodę dwa razy dziennie”. Zobowiązania te wypełniano skrupulatnie; baronowa mieszkała w pałacu aż do śmierci.

Lata 1936-39 to krótki okres świetności pałacu. Majątek, pod nowym zarządem, prosperował coraz lepiej, pod czujnym okiem ogrodnika piękniał park krajobrazowy. W specjalnych misach, aż z Francji, sprowadzono rzadkie krzewy azalii, które malowniczo kwitły w maju – na imieniny Pani Generałowej. Zofia z Beilińskich, ukochana żona generała, była dobrym duchem ryczowskiego domu.

Położony niedaleko Krakowa, pałac stał się ośrodkiem życia towarzyskiego. Częstymi gośćmi byli oficerowie Krakowskiej Brygady Kawalerii, a piwniczka z nalewkami, które osobiście przygotowywał Generał, cieszyła się zasłużoną sławą.

Latem odbywały się tu tzw. przedobozia – pobyty wypoczynkowo-ćwiczebne, przygotowujące  żołnierzy do obozów szkoleniowych. Ich atrakcją były zawody w ujeżdżeniu koni lub w szermierce.

5 września 1939 do Ryczowa weszli Niemcy. Gdy zbliżał się front, generałowa wraz z matką i dziećmi – jak wielu innych – wyruszyła na wschód, w nadziei, że tam będzie bezpieczniej. Wieść o inwazji sowietów zastała ich pod Kowlem; zawrócono natychmiast, nie czekając poranka. Po kilku tygodniach tułaczki dotarli do Ryczowa. Dom był splądrowany. Zaczęło się życie w warunkach wojennych; dom zaludnił się uchodźcami z Poznańskiego, ze Lwowa i – po Powstaniu – z Warszawy. Nikomu nie odmawiano schronienia.

25 stycznia 1945 do Ryczowa wkroczyła Armia Czerwona. W pałacu Rosjanie urządzili szpital polowy : na piętrze operowano bez znieczulenia; na słomie leżeli tu ranni. Na parterze kładziono zmarłych. Na opał poszła większość zabytkowych mebli. Ulubioną rozrywką Krasnoarmiejców było strzelanie do lustra; zostały po nich łuski pocisków tkwiące do dziś w podeście schodów.

W marcu 1945 ryczowski proboszcz, ks. Władysław Kania, notował w kronice parafialnej: „Reforma agrarna i tutaj miala miejsce. Majątek pana generała Piaseckiego, będącego całą wojnę w niewoli niemieckiej, rozparcelowano. Po wypędzeniu pani Zofii Piaseckiej wraz z dziećmi pałac stał się łupem oswobodzicieli”. Zburzono taras i kolumnowy podjazd; wnętrza zamieniono na magazyny, sklepy i urzędy gminne. Budynek doprowadzono do ruiny; gdy przestał już nadawać się do użytku , wyprowadziły się sklepy i urzędy. W roku 1987 pałac wraz parkiem, zdewastowanym podobnie jak sam dom – został wpisany do rejestru zabytków.

Zdewastowany pałac pod koniec lat 80.